>Emma<
Siedzę tu już pół godziny i rozmyślam
nad…. No właśnie nad czym? Chyba to o czym myślę to całe moje życie. RODZICE
…. wiem, że to głupie, ale czuję, że ten wypadek to moja wina ….dlaczego ?
Otóż……
Cóż, tego dnia wybrałam się z przyjaciółkami na plażę.
Konno. Długo po prostu jeździłyśmy, ale jedna z nas wpadła na pomysł. Bardzo
głupi pomysł, który zabrał mi rodziców. Wymyśliłyśmy…..< Emma się trzęsie, a po policzku biegnie pojedyncza łza> …wyścigi,
która z nas najszybciej okrąży plaże. upadł ,
a ja razem z nim. Potknął się o drąg wystający z ziemi. Niby nic mi nie było.
Moja ręka była lekko potłuczona. Zadzwoniłam po rodziców, żeby mnie zabrali, a
koniem zaopiekuje się trenerka. Rodzice po mnie jechali, kiedy, kiedy, kiedy
samochód z niewiadomej przyczyny wpadł do wąwozu. Gdybym nie zadzwoniła, gdyby
nie ten głupi pomysł z wyścigami, gdyby nie moja potłuczona ręka, cholera, oni
nadal by żyli.
Wiem , moja psycholog mi tłumaczyła, to nie moja wina nie
miałam na to wpływu i inne brednia, ale prawda jest taka, że miałam wpływ i to duży.
- Mogę ci jakoś pomóc?- podszedł do mnie chłopak na oko 20
lat, dość wysoki, brązowe włosy i czekoladowe oczy-Gdzie moje maniery. Liam jestem.
-Emma….hmmm. Umiesz wskrzeszać zmarłych? Jak tak to będę wdzięczna-
podałam mu rękę, po czym stwierdziłam, że niezłe z niego ciacho… Boże! O czym
ja myślę?
- Niestety, takiej umiejętności nie posiadam, ale pomagam
lekko pijanym dziewczynom.- zaśmiał się po czym zapytał- jakieś życzenia?
- Taaa, która godzina?
-Otóż jest 17:03. Coś jeszcze?
- O kurcze, znowu się spójnie na stadninę. Miło było cie poznać
ale muszę lecieć.
Podniosłam torbę z ziemi , założyłam na oczy czarne RayBany
i popędziłam ile sił w nogach. 15 minut ostrego biegu i jestem na miejscu. Nagle zza zakręt podjechał czarny samochód. Ktoś
odsunął szybę …Liam.
-Emma, może podwieźć?
-Okay… odwdzięczę się jakoś.
-Dobra wsiadaj, ale w zamian zabieram cie jutro na kawę.
- Ale jeśli kawa to tylko w Starbucksie plus ciasteczko .-
nagle zaczęłam się śmiać jak wariatka. Liam dziwnie na mnie popatrzył.- Liam
twoje okulary. Wyglądamy jak Pan i Pani Smith
Kiedy tylko to powiedziałam on tez zaczął się śmiać. Radio
było włączone na fulla. Zaczęła lecieć jakaś wesoła piosenka , której zbytnio
nie znałam. Mój kolega zaczął śpiewać. Kopara mi opadła.
-Wow! Jesteś świetny, co za głos…- naprawdę zdziwiło mnie,
chłopak serio nieźle śpiewał
- fajnie , że ci się podoba i nie piszczysz.- po tym
zastanowiłam się
- Czemu niby mam piszczeć …?
-Nie nic, nic.
Skręciliśmy w prawo i podjechaliśmy obok stajni.
-Dzięki za podwózkę.
- Nie ma za co. Po prostu pamiętaj o kawie. To do zobaczenia
Weszłam do stajni i od razu poszłam do Mirandy- to mój
ulubiony koń. Traktuje ją jak kogoś naprawdę bliskiego.
>Liam<
Wspaniale uczucie poznać kogoś kto nie wie kim jesteś. Kto nie
ocenia cie po tym co mówią o tobie w telewizji. Naprawdę to coś nowego. Ona jest
taka… wyjątkowa. Jednocześnie tajemnicza
, ale na zewnątrz jest twarda. Widać, że
tak naprawdę jest bardzo wrażliwa. Przyglądałem jej się kiedy pielęgnowała tego
konia ze stadniny. Chyba przezywa cos trudnego w życiu , bo wydaje się taka
skryta i niewinna.
Świetny rozdział ;**
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie piszesz. Ciekawa fabuła i bohaterowie. ;)