niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział VI



>Zayn<
‘’Widzi Pan nie wiadomo czy ona kiedykolwiek, wybudzi się ze śpiączki. Maszyny utrzymują ją przy życiu’’ te słowa dźwięczały mi w głowie. Co ja najlepszego narobiłem. Postanowiłem opiekować się nią dopóki nie wyzdrowieje. Szpital powiadomił jej rodzinę o wypadku, jak się okazało ma tylko młodszą siostrę. Podobno chcą ją wsadzić do domu dla nieletnich. Nie pozwolę na to w końcu to przeze mnie. Postaram się załatwić jej jakieś lokum czy coś.
Mam nadzieję, że ona kiedyś się wybudzi… Nadzieja.. tak , jest mylna i podobno jest też matką głupich, chociaż ja w to nie wierzę. Tylko pozostaje jeszcze jedno pytanie> Co jeżeli ona umrze? Lub Jeżeli się wybudzi? Co ja jej powiem?
***
Emma siedziała w domu Jessy i próbowała zapomnieć o tym jakie miała stosunki z siostrą, po śmierci rodziców. Ale chyba to jej nie usprawiedliwiało… to już 3 dzień od kiedy Pattie jest w śpiączce, a ona jeszcze jej nie odwiedziła. Tu chyba nie chodzi o relacje, ale także o pogodzenie się z drugim ciosem w przeciągu zaledwie roku.
-Słuchaj Emma nie możesz tutaj tak siedzieć i myśleć o bolesnych  przeżyciach . Jeżeli chcesz możemy wziąć samochód mojego ojca i jechać do szpitala?
-Właściwie chciałam to zrobić już wczoraj , ale to jest dla mnie takie trudne, po prostu nie mogę sobie darować, że ona próbowała się do mnie zbliżyć , a ja za każdym razem ja odtrącałam.- stwierdziła Emma-Trudno mi tak po prostu pogodzić się z losem. Ale dość gadania, jedźmy do niej.
- I to rozumiem!!! Tylko jak wejdziesz to się nie wystrasz bo obok jej łóżka czuwa jakiś chłopak. Podobno to jest ten , który ją tak urządził, ale nie jestem pewna.- ostrzegła Jessy
Po chwili dziewczyny siedziały w samochodzie.
- Wiesz nie wiem jak zbliżyć się do Ricka? Czasami jest taki oschły i taki dziwny, a innego dnia znowu staje się miły i czuły. Co to znaczy? -zapytała Em.
- Nie wiem mam podobne problemy z Jamesem ….niby coś się dzieje ale nie jestem pewna co. To takie poplątane..ale chyba on też coś do mnie czuje. 

Jessy skręciła do szpitala. Dziewczyny weszły do szpitala i zobaczyły salę Pattie . Przez oszkloną ścianę zobaczyły przy jej łóżku chłopaka, który czule coś szeptał i trzymał ja za rękę.
-Widzisz jak ostatnio tu byłam , on tez był, ale jak mnie zauważył uciekł.- powiedziała Jess
- Możesz tu poczekać ? ja tam wejdę sama. Potem możesz do mnie dołączyć OK.?
-Spoko. To ja idę tu do kawiarni na kawę.
 W ten sposób dziewczyny rozdzieliły się. Em weszła do Sali. Chłopak zaczął wstawać z krzesła, ale dziewczyna nie pozwoliła na to.
- Zostań, proszę.
- Dobrze, ale nawet nie wiesz kim jestem. Znienawidzisz mnie od razu jak się dowiesz- powiedział Zayn
- Spodziewam się co powiesz …ale nie jestem pewna więc do dzieła. – zachęciła go Emma, choć w głębi serca poczuła ukłucie
- Ja …hmm… ja  sprawiłem, że twoja siostra tutaj jest. Tak to ja w nią wjechałem . Przepraszam naprawdę……. żałuję, to był najgorszy dzień mojego życia.
-To chyba ja powinnam powiedzieć , że to najgorszy dzień mojego życia. Nawet jej nie znałeś. Myślisz, że zwykle przepraszam wystarczy? Ona leży tutaj, a ja nie mogę nic zrobić. Zostałam SAMA. A samochód, który skasowałeś był niespodzianką, na co musiała ciężko pracować. A i jeszcze jutro ma urodziny! Chyba przepraszam tutaj nie pomoże , nie uważasz?
- Wiem, ja tylko chciałbym pomoc, zrobić coś. Poza tym nie zostałaś sama. Z tego co wiem masz przyjaciół. I jakaś Rene się po ciebie zgodziła …-zaczął chłopak
-Co ? Rene? Popełniasz największy błąd w swoim życiu. Czemu mieszasz się w moje życie? Daj mi spokój i proszę nie przychodź więcej i zapamiętaj: Rene to śmieć jak dla mnie! Więc nie właź buciorami w moje życie.
- Ale co z tobą będzie?
-Nieważne, poza tym jak powiedziałeś ..mam przyjaciół.
Chłopak wyszedł ze spuszczoną głową . Lecz do głowy przyszedł mu pewien pomysł….

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział V

Tego samego dnia Emma i Liam poszli na kawę. Zaś Pattie wybrała się do znajomego. Wiedziała na co tak ciężko pracuje- i w końcu- zarobiła na mały samochód. To miała być nagroda dla niej i Emmy. Miała nadzieję, że chociaż to pomoże im trochę w życiu. Poza tym ile można jeździć z Jamesem do pracy lub autobusem?
Pattie wzięła torebką i wyszła z domu. Miała nadzieje, że to auto to będzie cośśś. Podeszła pod dość skromny dom. Z garażu wyszedł jej znajomy -Danny.
- Siemka Danny!Przyszłam po mój nowy samochód....nie mogę się doczekać. Wyciągnij to cudo.
-Juz się robi szefowo! Oczywiście nie ma żadnych zniżek....
Danny wyprowadził samochód na zewnątrz, co prawda nie była jakiś szczególny, ale był i to za całkiem niska cenę. 
- Okay, więc wszystko jest: ubezpieczenie i te inne duperele?- zapytała dziewczyna.
- Taaa, więc dawaj kasę i ubijamy targu.
- yhmm, proszę i daj mi kluczyki- Pattie wyjęła plik pieniędzy z torebki po czym podała je Dannemu, a on włożył w jej dłoń kluczyki.
-A więc do zo!
Pattie wsiadła do auta i od razu podkręciła muzykę na maksa. Droga do domu była bezpieczna, jak na pierwsza jazdę.Jechała z taką szybkością, że nawet żółw by ja prześcignął. Nagle...huk. Z zza zakrętu wyleciało czarne BMW. I to chyba tyle z tego co Pattie zapamiętała. Karetka, jakiś chłopak, BMW no i jej biedne auto. 
-Szybko , wyciągnijcie ją z tego auta! nosze raz raz!!!!- krzyczał ktoś z tyłu

-Maska ....koc

Karetka odjechała z piskiem opon. Strażacy wezwali lawetę , która zabrała na złomowisko stratowany samochód.








***
Kilka godzin później w szpitalu.
Przed sala operacyjną.

Kierowca BMW zaliczył tylko nic nie znaczące zwichnięcie reki, jednakże Pattie musiała być operowana. Jej stan był poważny.
-Zayn , nic Ci nie jest? W ogóle co ty zrobiłeś?- zapytał blondyn , swojego przyjaciela.
- Nie, jak widzisz tylko ta ręka- po czym zamachał raka przed kolegą- ale Ona! Co ja sobie myślałam. Jeżeli ją zabiłem będę siedzieć, a co gorsza, gdybyście widzieli ja na tych noszach była taka piękna i niewinna.
- Zayn, słuchaj, może po prostu wyślemy tu kogoś kto będzie przy niej czuwał?-zapytał Louis
- Jedźcie do domu ja jeszcze chwile posiedzę. 

>Zayn<
Jak sobie tylko pomyślę o tym co zrobiłem, mam ochotę rzucić się pod pociąg.Kurcze, te wszystkie karetki, światła.Czułem się jakby ktoś przywalił mi z patelni, prosto w twarz.
- Pan to...?Ktoś z rodziny?
-Nieee
-Więc nie mogę Panu udzielić informacji o stanie pacjentki.-powiedział siwy lekarz.
- Znaczy w pewnym sensie tak,- jak mu powiedzieć , że to ja to zrobiłem? szybko wpadłem na głupi pomysł- bo ja, ja ....ja jestem jej chłopakiem.
-Ahh, przykro mi próbowaliśmy zrobić co się dało, jednak nie wiemy czy ona kiedykolwiek.......CDN
__________________________________________________________________________

wiem, wiem skończyłam w takim momencie.....czekajcie na kolejny rozdział, który na pewno was zaskoczy!

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział IV



>Pattie<

Dzisiaj jest niedziela. Kiedyś, gdy miałam jeszcze ciepły dom, cała rodziną chodziliśmy na lody do starej londyńskiej lodziarni. Uwielbiałam te momenty. Teraz zostały ki tylko wspomnienia, które przynoszą ból. Jest 7:21…..zanim Emma wstanie zdążę ogarnąć nasz mały bałagan i może zrobię śniadanie. Dobrze , że pracuje tylko w soboty, mam już dość tej roboty. Musisz być miła dla klientów, kiedy oni zachowują się jak świnie. A to stary pomidor w hamburgerze, a to zły sos. I dupa. Widziałam, że na naszym osiedlu ktoś szuka kogoś do sprzątania i płaci całkiem niezłą sumkę. Może postaram się w piątki po szkole chodzić do drugiej pracy. Zawsze to jakoś by lepiej nam było. Wiem , że Emma chce i jest gotowa pójść do pracy tylko, że ja na to nie jestem gotowa i nie chcę by harowała. 






***



8:28

Pff, czyściutko, na tyle na ile się da w tak malutkiej chacie.  Za niedługo Emma wstanie, więc może uda mi się zrobić kolację. Zabrałam się za krojenie pomidora, kiedy usłyszałam natarczywe pukanie. Wytarłam ręce i podbiegłam do drzwi. To pewnie znowu Jessy ….miewa dziwne pomysły. Jednak nieco się pomyliłam.. przede mną stał wysoki brunet, czekoladowe oczy… no cóż zdziwiona jestem.

- Cześć ! Jestem Liam …sorry , że tak wcześnie, ale wszędzie ciemno, tylko u was się światło świeci. Więc …masz może pożyczyć cukier?

-Pewnie……… kiedy oddasz? Wiesz ja na ten cukier ciężko pracuje. – pierwsze zdanie wypowiadam z uśmiechem, ale potem poważnieję, chłopak zaczyna się śmiać- Nie śmiej się idioto! Ja mówię poważnie …ty pewnie mieszkasz w pałacu, a ja żeby się tutaj utrzymać muszę chodzić do pracy i szkoły. Jakiś problem?

-N-n-nie . Przepraszam- chłopak spuszcza głowę- Naprawdę nie chciałem cie urazić.

W tym samym czasie do holu wbiega Emma. Kurcze, i nie zjemy tego śniadania. Po chwili ona i chłopak zaczynają się śmiać.

-Emma ty też?!

- Daj mu ten cukier i daj mi spać. Drzesz się od samego rana. A tak poza tym to my się znamy więc traktuj go po ludzku. OK.?

- Oki. Sorry , nie wiedziałam, że się znacie .Idę robić to śniadanie. A potem zadzwonię do tej nowej pracy.

Boże, znowu zaskoczenie. Czy Emma i on to …para? Nie chyba nie. A tak a propos postaram się być dobrą siostra, choć troszkę. Jutro znowu szkoła, mam nadzieję, że nie spotkam Mirandy z Tomem. Nienawidzę ich.

Jak można być takim fałszywym dupkiem?  To co się wtedy stało , to był mocny kop w dupę od losu….

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć miśki! Komentujcie plisss.....misie pysie kocham was :*

Podoba się? Kurcze mam milion pomysłów na bloga :) czekajcie cierpliwie
Pattie






sobota, 6 lipca 2013

Rozdział III



>Emma<
Siedzę tu już pół godziny i rozmyślam nad…. No właśnie nad czym? Chyba to o czym myślę to całe moje życie. RODZICE …. wiem, że to głupie, ale czuję, że ten wypadek to moja wina ….dlaczego ?
Otóż……
Cóż, tego dnia wybrałam się z przyjaciółkami na plażę. Konno. Długo po prostu jeździłyśmy, ale jedna z nas wpadła na pomysł. Bardzo głupi pomysł, który zabrał mi rodziców. Wymyśliłyśmy…..< Emma się trzęsie, a po policzku biegnie pojedyncza łza> …wyścigi, która z nas najszybciej okrąży plaże. upadł , a ja razem z nim. Potknął się o drąg wystający z ziemi. Niby nic mi nie było. Moja ręka była lekko potłuczona. Zadzwoniłam po rodziców, żeby mnie zabrali, a koniem zaopiekuje się trenerka. Rodzice po mnie jechali, kiedy, kiedy, kiedy samochód z niewiadomej przyczyny wpadł do wąwozu. Gdybym nie zadzwoniła, gdyby nie ten głupi pomysł z wyścigami, gdyby nie moja potłuczona ręka, cholera, oni nadal by żyli.
Wiem , moja psycholog mi tłumaczyła, to nie moja wina nie miałam na to wpływu i inne brednia, ale prawda jest  taka, że miałam wpływ i to duży. 


- Mogę ci jakoś pomóc?- podszedł do mnie chłopak na oko 20 lat, dość wysoki, brązowe włosy i czekoladowe oczy-Gdzie moje maniery.  Liam jestem.
-Emma….hmmm. Umiesz wskrzeszać zmarłych? Jak tak to będę wdzięczna- podałam mu rękę, po czym stwierdziłam, że niezłe z niego ciacho… Boże! O czym ja myślę?
- Niestety, takiej umiejętności nie posiadam, ale pomagam lekko pijanym dziewczynom.- zaśmiał się po czym zapytał- jakieś życzenia?
- Taaa, która godzina?
-Otóż jest 17:03. Coś jeszcze?
- O kurcze, znowu się spójnie na stadninę. Miło było cie poznać ale muszę lecieć.
Podniosłam torbę z ziemi , założyłam na oczy czarne RayBany i popędziłam ile sił w nogach. 15 minut ostrego biegu i jestem na miejscu.  Nagle zza zakręt podjechał czarny samochód. Ktoś odsunął szybę …Liam.
-Emma, może podwieźć?
-Okay… odwdzięczę się jakoś.
-Dobra wsiadaj, ale w zamian zabieram cie jutro na kawę.
- Ale jeśli kawa to tylko w Starbucksie plus ciasteczko .- nagle zaczęłam się śmiać jak wariatka. Liam dziwnie na mnie popatrzył.- Liam twoje okulary. Wyglądamy jak Pan i Pani Smith
Kiedy tylko to powiedziałam on tez zaczął się śmiać. Radio było włączone na fulla. Zaczęła lecieć jakaś wesoła piosenka , której zbytnio nie znałam. Mój kolega zaczął śpiewać. Kopara mi opadła.
-Wow! Jesteś świetny, co za głos…- naprawdę zdziwiło mnie, chłopak serio nieźle śpiewał
- fajnie , że ci się podoba i nie piszczysz.- po tym zastanowiłam się
- Czemu niby mam piszczeć …?
-Nie nic, nic.
Skręciliśmy w prawo i podjechaliśmy obok  stajni.
-Dzięki za podwózkę.
- Nie ma za co. Po prostu pamiętaj o kawie. To do zobaczenia
Weszłam do stajni i od razu poszłam do Mirandy- to mój ulubiony koń. Traktuje ją jak kogoś naprawdę bliskiego.
>Liam<
Wspaniale uczucie poznać kogoś kto nie wie kim jesteś. Kto nie ocenia cie po tym co mówią o tobie w telewizji. Naprawdę to coś nowego. Ona jest taka… wyjątkowa.  Jednocześnie tajemnicza , ale na zewnątrz  jest twarda. Widać, że tak naprawdę jest bardzo wrażliwa. Przyglądałem jej się kiedy pielęgnowała tego konia ze stadniny. Chyba przezywa cos trudnego w życiu , bo wydaje się taka skryta i niewinna.


czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział II



>James<
Kiedy odwiozłem Pattie do pracy, postanowiłem wpaść po Jessy i zabrać ją na lunch.
Jakoś tak nas do siebie ciągnie. Zapukałem do drzwi, nikt nie otwierał, więc wszedłem.
To co zobaczyłem odebrało mi mowę. W salonie panował harmider. Czerwona ze zmęczenia Jessy biegała za niedużym kundelkiem. Kiedy to zobaczyłem zacząłem się śmiać. Wtedy dopiero zostałem zauważony.
- Co się śmiejesz głupolu? Lepiej mi z nim pomóż!- mówiła Jessy
-Ok. W zamian pójdziesz ze mną na lunch …
Zastawiłem drogę małemu , kiedy się odwrócił Jessy złapała go.
- Skąd ty go w ogóle masz?- nigdy nie wiedziałem , że moja przyjaciółka zdecyduje się na psa. Ona nawet rybki nie wykarmi
- To pies sąsiadki. Ale  myślałam czy nie przygarnąć kiedyś jakiegoś psa ze schroniska. Tak pusto się czuje sama w domu. Rodzice w pracy . A ja?
- A ty idziesz ze mną na lunch.

>Jessy>
Miło z jego strony, że zaproponował wspólny lunch, ale nie chce kolejny raz robić sobie nadziei. Nigdy nie zapomnę jak miało być tak pięknie. Wyznałam Lukowi co do niego czuje . A on powiedział, że nie był na to gotowy. Złamane serce jest jak zabłąkana dusza.
Ubrała się w dość luźny zestaw i zbiegłam na dół.
- Fajnie wyglądasz. – tak skomentował mój strój James
-Dzięki. Wiesz mam ochotę na spaghetti. Nie wiesz jak Pattie daje sobie radę z Emmą? – co prawda miałam do niej zajrzeć, ale wiem , że ona i tak się nie przyzna do kłopotów z ta małą.
- Rano kiedy odwoziłem ją do pracy mówiła, że wszystko ok. Ale wczoraj słyszałem jak wyszła z domu trzaskając drzwiami. Siedziała na schodach w deszczu i płakała. Potem wypaliła chyba z pięć papierosów. Wiem, że ok. 20 widziałem jak wsiada do czarnego auta i odjechała. Nie wiesz kto przypadkiem jeździ czarnym BMW ?
- Nie wiem. Zapytaj Ricka. Widziałam ostatnio jak po cichu cos knują. Musimy wieczorem ją wyciągnąć do jakiegoś klubu.
- Ok. A teraz zajmijmy się tym spaghetti.
Podjechaliśmy do miejscowej knajpki. Miła atmosfera, znajomi ludzie.
Idąc ulica spostrzegłam, że w pubie obok siedzi Emma – ryczy jak bóbr. Weszłam do środka i kierowałam się ku niej.
>Emma<
Siedzę tu już pół godziny i rozmyślam nad…. No właśnie nad czym? Chyba to o czym myślę to całe moje życie. RODZICE ….wiem, że to głupie, ale czuję, że ten wypadek to moja wina ….dlaczego ?
Otóż……CDN